Pustynia to cisza
Dotkliwa pustka i nicość
Byłem kiedyś na odludnej granicy gruzińsko-azerbejdżańskiej. W oddaleniu od zabudowań i ludzkiej aktywności o wysokim natężeniu, bez żadnych cywilizacyjnych ekscesów, poczułem jak zimne ostrze ciszy przeszywa mój wewnętrzny zgiełk.
Paradoksalnie, cisza poprzedzona jest atakiem chaotycznego hałasu. Pustka, na początku, nie jest wcale martwa. Najpierw ożywa wewnętrznym nieuporządkowaniem człowieka i olbrzymim cywilizacyjnym, ikonicznym balastem.
Pusta przestrzeń jest mało pobudzająca i nudna, ale to właśnie ona pozwala nam od zewnątrz zaprowadzić porządek w środku.
Staje się na granicy kultury i natury – w bezbronnej nagości i dystansie do tego co własne.
Bezsilne stają się próby uczepienia jakichkolwiek nawyków, które dotychczas były wykorzystywane celem adaptacji do nowych sytuacji. Zaczyna robić się bardzo niewygodnie.
Mimo, że nie jestem obecnie na tej granicy geograficznej to wyszedłem na granicę wewnątrz siebie. Zaczynam dostrzegać jak słabe były moje dotychczasowe mechanizmy, kiedy jeszcze raz muszę przedrzeć się przez chaos otoczenia i zamknąć w wewnętrznej pustelni. Uzmysławiam sobie swoje braki poprzez porzucenie nawyków, które mogę przemyśleć.
W moim prywatnym miejscu odosobnienia, w którym pragnę spotkać się z Bogiem.
Nie chodzi oto, żeby odrzucić świat, ale by go należycie celebrować.
By tak się stało, muszę poczuć jego wagę, prawdziwą zmysłową wagę. Zmysły moje są zainfekowane, a stan zapalany, w którym się znajdują nie pozwala na prawdziwe chłonięcie otoczenia. Dlatego potrzebuje uspokoić zmysły codzienną kontemplacją i dziękczynieniem.
Muszę mieć codziennie kwadrans na cichą modlitwę oraz analizę boleśnie nagłych poruszeń. By to zrobić muszę wejść na szczyt, z którego popatrzę w ciszy na pejzaż dnia. To czasami jest trudne, bo jestem na razie zmęczony wydarzeniami ostatniego roku, ale wiem, że po czasie moje ciało i dusza zaadaptują się do nowego trybu, do nowych wymagań. Na szczycie w końcu wieje wiatr, rozwiewa gnuśność i zmęczenie, napełnia nowym i czystym powiewem.
Kwadrans zmagań – oczyszczającego skupienia w ciszy i modlitwy.
Na początek kwadrans. To nie musi być zbyt wysoki szczyt.